Recenzja filmu

Jeśli nie my, to kto? (2011)
Andres Veiel
August Diehl
Lena Lauzemis

Jeśli nie teraz, to kiedy

Podobnie jak fenomenalna "Agora", "Jeśli nie my, to kto?" pokazuje, jak często fanatyzm kiełkuje z niespełnienia w innych dziedzinach życia.
W "Jeśli nie my, to kto", fabularnym rewersie "Baader-Meinhof" Ulego Edela, poznajemy młodą Gudrun Ensslin – przestraszoną własnego cienia studentkę, która już za kilka lat zamieni pióro na karabin maszynowy, podręczniki na ładunki wybuchowe i stanie na czele RAF-u. U Edela akcenty były przesunięte na polityczny i kulturowy wymiar działań ultralewicowej bojówki. W filmie Veiela obserwujemy tymczasem związek Ensslin z Bernwardem Vesperem (synem opiewającego nazistów pisarza Willa Vespera) oraz emocjonalne burze, które pchnęły ją w ramiona ideologicznego fanatyzmu.

Porównanie tych filmów nie jest przypadkowe – o tym, że Niemcy mocują się z historią efektywnie i potrafią zróżnicować swoje rewizjonistyczne strategie już na poziomie scenariusza, wiadomo nie od dziś. Popkulturowe podejście Edela i nieco klasyczna, antropologiczna perspektywa Veiela doskonale się w tym aspekcie uzupełniają – to dwie skrajne metody, obydwie potrzebne i wspólnie zaświadczające o dojrzałości kinematografii. W przeciwieństwie do swojego kolegi, Veiela nie interesuje jednak ani fotogeniczność "rewolucjonistów", ani proces ikonizacji liderów RAF-u, ani nawet obraz ideałów zamieniających się we własną karykaturę. Zamiast tego, cofa się do dzieciństwa bohaterów i stara się znaleźć przyczyny ich późniejszych decyzji. Próbując uchwycić pewien puls agresji, rytmizujący rozwój niemieckiego społeczeństwa na przestrzeni XX wieku, dochodzi do wniosków, które zaskakujące nie są, ale dość precyzyjnie i wyczerpująco tłumaczą fenomen Rotte Arme Fraktion. W tytule obok znaku zapytania powinien znaleźć się wykrzyknik: nieuświadomiona przez bohaterów presja "pokolenia ojców" (sympatyzujących najczęściej z Hitlerem) jest tu tak wielka, że dla Vespera i Ensslin pytanie to jest właściwie retoryczne.
   
Podobnie jak fenomenalna "Agora" Alejandro Amenabara, którą niesłusznie, choć chętnie czytano przez pryzmat politycznych sympatii, "Jeśli nie my, to kto?" pokazuje, jak często fanatyzm kiełkuje z niespełnienia w innych dziedzinach życia i jak chętnie pożera tych, dla których kompulsywne działanie "dla dobra ogółu" jest reakcją na porażki w związkach międzyludzkich. Jest w filmie świetna scena "wolnego seksu" Ensslin z Andreasem Baaderem, której świadkiem jest straumatyzowany, pełen niewypowiedzianych pretensji Vesper – opresja kontrkultury, o której kino na ogół woli milczeć, jest codziennością bohaterów filmu i ma potężną siłę rażenia. Zafiksowana na "rewolucji" Ensslin nie ulega jej tak łatwo jak Vesper – facet, który chciał nie tylko działać, ale również kochać.  
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones